Psi savoir vivre nie zabrania się chwalić…

Ludzie mówią, że to nieładnie samego siebie chwalić, ale ja na szczęście jestem psem, więc nie muszę się chyba tak bardzo przejmować ludzkim savoir vivrem. Dlatego, nie do końca skromnie, przyznam się Wam, że znów uratowałem Asi życie. A było to tak:

Wracaliśmy od rodziców Asi i musieliśmy pojechać tramwajem na Wolę z metra Ratusz-Arsenał.

Na przystanek podjechał jeden tramwaj, który nam nie pasował. Kiedy ruszył, zbliżył się drugi – tym razem dla nas. Kiedy wyhamował, podeszliśmy, bo myśleliśmy z Asią, że zaraz się otworzą drzwi i spokojnie wsiądziemy. Jednak, gdy Asia wydała mi komendę „Na przód”, miałem moment zawahania, ale na szczęście w porę zobaczyłem, że pojazd rusza, więc wbiłem się w ziemię i odmówiłem wykonania komendy. Asia jeszcze nie słyszała, że tramwaj rusza, bo, wiecie, to był ten nowy, który rusza cicho, a słychać go dopiero, gdy jest rozpędzony.

Wyjaśnię niewtajemniczonym, że zastosowałem tutaj „wyuczone nieposłuszeństwo”, czyli szczyt profesjonalizmu psa przewodnika – nie wykonałem komendy, choć przecież byłem uczony bezwzględnego posłuszeństwa. Jednak oceniłem sytuację jako niebezpieczną i zadziałałem jak trzeba.

Pozdrawiam Was serdecznie i merdam z dumą,

Bryś

Odpowiedz

Komentarz: