O natrętnym sznaucerze czyli psia pomoc koleżeńska

W piątek byliśmy na wspaniałym spacerze, w którym towarzyszyła nam Paulina. Zresztą Red trochę już o tym opowiedział. On jednak opisał jedną rzecz, a ja chciałbym inną.

Biegaliśmy sobie z Redzikiem jak to my: Redzik trochę w swoją stronę, ja w swoją, gdy nagle pewien zarozumiały i bufonowaty sznaucer wziął mnie za dziewczynkę. Oganiałem się od niego jak mogłem, pokazywałem mu, żeby dał mi spokój, że jestem chłopakiem, itd. A on nic. Nadal łaził za mną i, że tak powiem, przystawiał się do mnie, wąchając mnie cały czas, hm, tam, gdzie wąchać mnie nie powinien. Niebardzo wiedziałęm co mam robić dalej, gdy nagle Red ustawił natręta jednym, ostrzegawczym warknięciem i tamten uciekł jak niepyszny. Wiecie, Red nieraz mnie przywoła do porządku, jak chcę się przyłączyć do jedzonka, które on znalazł, ale tym razem okazał się naprawdę super starszym kumplem, na którego zawsze można liczyć.

Pozdrawiam Was,

Chłopak-Bryś

2 komentarze do “O natrętnym sznaucerze czyli psia pomoc koleżeńska”

  1. Marta&kuba pisze:

    Co gdyby bylo gdyby nie nie Redzio.

    • Joanna Witkowska pisze:

      Właściwie nie wiem co by było, ale może nic strasznego, bo Brysiek nie był tymi zalotami zainteresowany.
      Pozdrawiamy zimowo,
      Brysiowscy

Odpowiedz

Komentarz: