O kradzieży plecaka czyli prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie

W zeszłym tygodniu dużo się wydarzyło. Najpierw były święta, więc spędzaliśmy je z Asią w domu jej rodziców, co oznaczało dla mnie sporo błogiego odpoczynku i biegania po ogrodzie. Później natomiast wróciliśmy do pracy. Wiem, nie ma w tym nic niezwykłego, bo rzeczy dziwne zaczęły się dziać dopiero po naszym powrocie. Wyobraźcie sobie, że przyszliśmy do fundacji i Asia położyła plecak na sofie. Nie miała w nim wielu wartościowych rzeczy, tzn. wartościowych dla kogoś z zewnątrz. Jednak wszystko co tam schowała, miało wielkie znaczenie dla nas. Była tam moja smycz automatyczna, obroża z dzwonkiem i biała laska, której Asia używa, wyprowadzając mnie na spacer. Niestety złodziej, myśląc, że ukradnie laptopa, wszedł cichutko do biura i niepostrzeżenie zabrał cały plecak Asi, tylko kaganiec wyrzucił na schodach. Asia zgłosiła kradzież na policję. Panowie policjanci przyjechali i sumiennie spisali zeznania. Jednak jak do tej pory żadna skradziona rzecz się nie znalazła i pewnie już się nie znajdzie.

Na szczęście, oprócz złych ludzi, są na świecie inni, bardzo dobrzy i życzliwi. Wyobraźcie sobie, że Asia mogła pożyczyć z fundacji wszystkie potrzebne nam akcesoria, a koleżanki z pracy kupiły nam smycz automatyczną i obrożę. Asia mówi, że to jest najcenniejsza smycz, jaką kiedykolwiek miała. Ja też, choć jako ciekawy świata i żywiołowy pies, wolałbym biegać swobodnie, doceniam tą pomoc i postaram się, z szacunku dla tak wielkiej życzliwości, nie ciągnąć na tej smyczy, przynajmniej do chwili, kiedy zobaczę coś arcyinteresującego smile.

Kończąc tę opowieść, bardzo bardzo Wam dziękujemy za okazane nam ciepło i pomoc.

Bryś (razem z Asią oczywiście)

Odpowiedz

Komentarz: