Uczestniczyłem w konsultacjach indywidualnych dla kandydatów na właścicieli psów przewodników

Witajcie,

Znów długo się do Was nie odzywałem, ale to nie jest łatwe, ponieważ nie umiem jakoś wychować sobie Asi, żeby częściej dla mnie pisała. Ona mnie cały czas wychowuje i dba o mój profesjonalizm z dużo większym powodzeniem.

Teraz jednak nazbierało się tyle rzeczy, że nawet Asia nie ma nic przeciwko pisaniu.

W dniach 10-15 września odbyło się kolejne szkolenie dla kandydatów do współpracy z moimi nowymi kolegami czyli przyszłymi psami przewodnikami. Wykłady jak wykłady… Nieraz je przespałem i tylko od czasu do czasu rejestrowałem znane mi wyrazy jak „jedzenie”, „karma” i inne, które docierały do mnie z potoku ludzkiej mowy. Były oczywiście i te mniej przyjemne, jak „weterynarz”, szczepienie”, „czyszczenie uszu”, ale wtedy starałem się jak najgłębiej zasnąć i udawać, że nie wiem o co chodzi.

Muszę przyznać, że część wykładowa to była ta bardziej nudna, przynajmniej jak dla mnie. Ciekawiej robiło się dopiero po południu, kiedy to trenerzy psów, instruktorka orientacji przestrzennej oraz psycholog czyli Jola wyruszali na konsultacje indywidualne z poszczególnymi osobami. Chodziło o to, żeby sprawdzić czy kandydaci umieją poruszać się z białą laską, a co za tym idzie, czy kiedyś w przyszłości będą w stanie prawidłowo skorzystać z naszej psiej pomocy. Pewnie teraz myślicie: „Ale jaka w tym Twoja rola, Brysiu?”. Mój udział w konsultacjach był niemały, ponieważ, kiedy osoby wracały po sprawdzeniu ich umiejętności, miały okazję doświadczyć jak się chodzi z profesjonalnym psem przewodnikiem czyli ze mną. Dla mnie ta sytuacja nie była łatwa, bo różni ludzie różnie chodzą, mają różne głosy, a poza tym, czy raczej przede wszystkim, nie są moją „mamusią”. Bardzo tęskniłem za Asią, ale dałem radę. Na szczęście Asia zostawała w budynku i nie widziałem jej, więc czułem się troszkę mniej zagubiony. W tym czasie moja pani robiła również coś ważnego – rozmawiała z kandydatami o przeróżnych praktycznych sprawach związanych z naszym wspólnym życiem.

Zgoda, konsultacje stanowiły nielada wyzwanie, ale później czekała mnie nagroda w postaci zabaw i biegania z moimi młodszymi kolegami, którzy właśnie się przygotowują do zawodu przewodnika. To było super. Czułem się radosnym szczeniaczkiem.

Merdam z dumą,

Bryś profesjonalista

Odpowiedz

Komentarz: