Brylantowy Dzień Kobiet

Wczoraj był Dzień Kobiet, więc wedle wszelkich prawideł sztuki zapewniłem Asi miłe spędzanie czasu. Tak naprawdę to ona się postarała o interesujące popołudnie, ale ja byłem wszystkiego przyczyną. Dlatego mogę przypisać sobie zasługę uczczenia tego międzynarodowego święta.

No dobrze, dość już tych zagadek. Przystępuję do rzeczy.

Niedawno Asia z Magdą (koleżanką z pracy) prowadziły warsztaty dla osób, które chciałyby pomagać w fundacji jako wolontariusze. Oczywiście ja też miałem podczas tych zajęć swoje pięć minut, bo jak zwykle pokazywałem pracę psa przewodnika. Jedną z uczestniczek była Ewa – osoba mieszkająca na Ochocie, niedaleko Pola Mokotowskiego. Już wcześniej wiedzieliśmy z Asią, że Ewa czytuje naszego bloga. Na dodatek kiedy poznała nas osobiście, zachwyciła się moją skromną futrzaną osobą. Zaproponowała wtedy, żebyśmy kiedyś umówili się na spacer. Właśnie wczoraj odezwała się do Asi w tej sprawie. Dziewczyny zdecydowały, że nie pójdą na Pole Mokotowskie, a do mniejszego parku, który jest w pobliżu. Jak powiedziały, tak zrobiły. Spotkaliśmy się we czwórkę przy Uniwersytecie Medycznym, a dlatego we czwórkę, że Ewa przyprowadziła swoją suczkę Casy – przyjazną i wesołą owczarkę australijską. Poszliśmy razem do parku. Najpierw Casy szła na smyczy, a ja biegałem, żebym miał czas na swoje psie sprawy, o których w ferworze gonitw potrafię nieraz zapomnieć. A później to już było wspólne szaleństwo.. Biegaliśmy sobie razem z Casy i wyprawialiśmy różne psie figle. Na szczęście bardzo karnie dawaliśmy się odwołać od zabawy, tylko gdy przychodziło biec po smakołyki, obydwoje staraliśmy się uzyskać je od obu naszych pań.

Później już było mniej ciekawie, przynajmniej dla nas – psów. Poszliśmy z Asią na herbatę do domu Ewy i Casy. Ewa z Asią rozmawiały sobie, a ja leżałem i odpoczywałem. Najbiedniejsza w tym wszystkim była Casy, ponieważ została wysłana do drugiego pokoju. Dlatego od czasu do czasu rozlegały się stamtąd tęskne śpiewy o treści „Pobawilibyśmy się jeszcze, co Brylanciku”?

Wyprawę uważam za bardzo, bardzo udaną, a powiem jeszcze, że popołudnie było dla mnie prawdziwym Dniem Kobiet, bo spędziłem je z trzema kobietami.

Merdam przyjaźnie,

Zadowolony Bryś

Odpowiedz

Komentarz: