Żołnierz nauczycielem – Major o lekcjach w szkole

Dzień dobry, tu Maior,

Ostatnio bardzo byłem zajęty a Jola jeszcze bardziej. W związku z tym, mimo szczerych chęci, nie udało mi się zabrać do pisania. Już spieszę donieść o tym, co się u nas działo: chodziliśmy na różne spotkania, chodziliśmy na zajęcia w ramach kolejnych studiów Joli i do przedszkola, a także do szkoły na lekcje z dziećmi. Oczywiście jesteśmy też regularnie w fundacji. W ubiegłym tygodniu w związku z tym kładliśmy się o drugiej, a wstawaliśmy o szóstej piętnaście. To nie jest dla mnie duży problem, ponieważ śpię nie tylko w nocy, ale również w dzień, kiedy Jola pracuje. Od tej zasady  są wyjątki, np. podczas zajęć w szkole, które prowadziliśmy we dwoje. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że dla moich przyjaciół zza tęczowego mostu: Reda i Brysia taka praca, to była rutyna, ale ja… przecież nie lubię się popisywać. Wiem o tym, bo bywała u nas telewizja. Pracowałem też jako nauczyciel akademicki w pobliżu fundacji.

Jeszcze wrócę do lekcji i przedszkolnych zajęć: Poznałem sporo dzieci, wspaniałych nauczycieli i wychowawców. Pokazywałem, jaki jestem grzeczny: siadam, wstaję, równam do nogi, rozpoznaję kierunki, zawracam, pokazuję krzesła i stoły. Wszyscy zachwycali się moją pracą, a dzieci z przedszkola przysłały laurkę z napisem „WSPANIAŁE PSY”.  Przyznam Wam szczerze, że podczas lekcji prawie wcale nie upominałem się o smaczki; no, może tylko troszeczkę. Lubię jeść, ale z Jolą mógłbym iść choćby na koniec świata.

Serdecznie Was pozdrawiam

Maior – nauczyciel

Odpowiedz

Komentarz: