Znów byłem szkoleniowcem

Pewnie zastanawiacie się co u mnie dobrego słychać, dlatego postanowiłem trochę Wam opowiedzieć o moich, a właściwie naszych ostatnich sprawach.

Na początku października odbyło się szkolenie dla tyflopedagogów (instruktorów orientacji przestrzennej) oraz dla otoczenia (wolontariuszy, rodzin i przyjaciół) osób niewidomych. Szkolenie dotyczyło życia i pracy z psem przewodnikiem oraz tego, jak uczyć orientacji przestrzennej osoby, które albo chciałyby mieć psa przewodnika, albo już go mają. Instruktorzy orientacji dowiedzieli się też jakie predyspozycje, cechy i umiejętności są istotne w pracy z psem przewodnikiem. Dzięki temu będą lepiej mogli doradzać lub odradzać swoim niewidomym kursantom staranie się o czworonoga.

Ale dość już tej teorii. Teraz przejdę do mojego udziału w całym przedsięwzięciu, a uczestniczyłem w nim na dwa sposoby. Po pierwsze, oczywiście byłem obecny podczas zajęć, prowadzonych przez Asię i Agatę. Właśnie wtedy poznałem sympatyczną owczarkę, przewodniczkę Agaty. Mieliśmy okazję nieco pofiglować w przerwach i odrobinę się zaprzyjaźnić.

To jednak nie wszystko. Robiłem też za… no, nie wiem jak to nazwać… żywy model, czy jakoś tak. Chodzi o to, że pod okiem Asi-treserki pokazywałem kursantom na czym polega chodzenie z psem. Nie było to dla mnie ani łatwe, ani przyjemne, bo jak stwierdziła treserka, „Nie chciałem bez mamy”, więc bez mojej Asi chodziłem dość niechętnie, ale profesjonalnie.

Słyszałem później, że uczestnicy szkolenia mówili, że możliwość przejścia się ze mną była dla nich bardzo ciekawym doświadczeniem.

Pozdrawiam Was bardzo ciepło w ten chłodny dzień i merdam przyjaźnie,

Bryś

Odpowiedz

Komentarz: