Dzień dobry,
Wczoraj z Jolą przemierzyliśmy prawie 10 kilometrów. W tym była droga do psiego okulisty. A dlaczego tak daleko chodziliśmy? Bo autobus miał zmienioną trasę i znaleźliśmy się na jego pętli.
Ach, co było jeszcze niezwykłego: To, że Jola zamiast korzystać z jakiegoś programu do nawigacji satelitarnej, rozmawiała ze swoją siostrą Ewą przez bezprzewodową słuchawkę i Ewa doprowadziła nas nieomal do samej przychodni. Opowiem Wam jak to się działo: Ewa widziała na mapie, w którym miejscu jesteśmy, bo Jola udostępniła jej swoje położenie. Dzięki temu za pomocą smartfonu dostawaliśmy od Ewy podpowiedzi podczas drogi. Ewa mówiła: gdzie mamy skręcać i w którym miejscu powinniśmy przechodzić przez jezdnię. Oczywiście te przejścia umiejętnie znajdowałem , a na ścieżkach pędziłem jak burza. Fajnie wszystko się układało, bo dziewczyny plotkowały, a ja korzystając z okazji, kilka razy próbowałem Jolę pociągnąć do Wisły, Niestety jednak, mimo rozluźnionej atmosfery siostry były czujne. Szkoda.
W pewnym momencie zniknęliśmy Ewie z mapy i moja Jola zapytała Miłą Panią o nazwę ulicy i właśnie razem z tą panią dotarliśmy do lecznicy. To nie było proste, bo budynek trzeba okrążać i dochodzi się do niego przez trawniczek, a mnie uczyli pracy na ścieżkach. Po wizycie szedł z nami bardzo miły Pan, którego szczurki podziwiałem wcześniej, kiedy poddawały się terapii.
A z Ewą znowu połączyliśmy się wieczorem, bo Jola chciała się pochwalić, że nic mi nie dolega.
Jeszcze o tym nie wiem, ale dzisiaj wybieramy się z Beatą i Jolą na wybieg, Który uwielbiam. Kochani, bawcie się dobrze, życzę Wam relaksu w takich miejscach jak to, które dzisiaj odwiedzę.
Pozdrawiam wakacyjnie – Maior.