Psi asceta

Witajcie,

Chciałem Wam troszkę opowiedzieć o głaskaniu, albo jak kto woli – o nie głaskaniu, a było to tak: poszliśmy sobie rano z Jolą do przychodni przyszpitalnej, Gdzie również pewna pani przyszła z niewidomą dwunastoletnią córeczką. Jola nie wiedziała, że ta dziewczynka jest niewidoma, bo oczywiście nie mogła tego od razu zauważyć, ale w pewnym momencie zaczęła się domyślać, ponieważ kobieta zapytała dziewczynkę, czy chciałaby mieć takiego pieska jak ja. A dziewczynka nic nie odpowiedziała, gdyż nie orientowała się, jaki jestem.

W związku z tym jej mama skierowała pytanie do mojej pani, czy córeczka mogłaby mnie pogłaskać. Nie miałbym nic przeciwko temu, ale Jola jak zwykle miała. Wprawdzie nie raz pozwala osobom niewidomym, żeby oglądały mnie, jak posąg, ale pogłaskiwanie mojego futerka jej nie odpowiada. Wiem dlaczego, bo potem nie panuję do końca nad sobą i jak Redbull, radość dodaje mi skrzydeł. Wtedy momentami zapominam o Joli, a tego też bym nie chciał, bo dla mnie jest ważne zapewnianie jej bezpieczeństwa.

Zupełnie dawno temu spotkaliśmy również inną kobietę, która uważała, że ona ma szczególne prawo do głaskania mnie, ponieważ jej nie stać na takiego pieska jak ja. Być może, że wzbudziła tym w Joli współczucie, ale zapewne nie litość, nakazującą, żeby się złamać. „Nie wolno głaskać, bo psu przeszkadza to w pracy” –dobitnie powtórzyła Jola.

Ach, jeszcze jedno wspomnienie wraca do mojej psiej głowy, w którym: Jak dziś widzę przed oczyma scenę, rozgrywającą się w urzędzie, kiedy pewna bardzo miła pani chciała mnie głaskać, a swoją potrzebę opatrzyła takim komentarzem: „Proszę Pani, wiem, że tych psów nie wolno głaskać, ale czy ja mogę”. Jola wtedy też nie pozwoliła i być może przez tę jej bezkompromisowość nawet trochę straciliśmy.

Także Pani Marszałek sejmu, ujęta moją dostojną pracą zapytała o tę unikalną możliwość pogłaskania, ale i tu Jola się nie ugięła, choć szkoda, bo to byłby niezły honor.

Przyznam Wam szczerze, że na początku, kiedy opuściłem Piłę, wolno było mnie głaskać. Wtedy to smycz bardzo mi przeszkadzała, mimo, że każdego poranka radosny budziłem Jolę pocałunkami, a także machaniem ogonka. Jednak wyrywanie się na przechadzkę w środku miasta, rozbijanie Joli na słupkach, spuszczanie jej ze schodów, stawało się przykrą częścią naszej codzienności. Słyszałem pewnego razu, że kiedy widzę psy, albo ludzi chętnych do kontaktu ze mną, to moja Pani czuje się, jak w kajaku podczas sztormowej pogody, gdy nadchodzi fala. Wie, że należy się skupić, dobrze trzymać, żeby nie znaleźć się pod wodą. Dla Joli byłoby to Nielada wyzwanie, albowiem ona wcale nie umie pływać. No, teraz z moją reakcją na rozpraszacze jest znacznie lepiej, ponieważ mam dyscyplinę wewnętrzną i jestem dobrze ułożonym starszym Panem. A od kiedy uprawiamy tę ascezę z niegłaskaniem, czyli prawie od początku mojej kariery zawodowej, jeszcze bardziej kocham moją Panią, chcę jej pomagać i mocno skupiam się na swojej robocie. Ona nie widzi przeszkód, więc jak mówi Asia” Dobrze, żebym ja je widział”.

Dostojnie maham łapą seniora rodu psich przewodników.

Redbull

4 komentarze do “Psi asceta”

  1. Bastian i smok pisze:

    Ostatnio w metrze, pani głaskała Rollka
    opuściłem dłoń i zaczołem głaskać ową panią po przedramieniu, delikatnie z wyczuciem.
    Zabrała szybko rękę.
    Uśmiechnołem się i powiedziałem.
    – przeszkadza to pani?
    Mojemu psu pewnie też.
    Dalszych prób pieszczenia Rollka nie było.

    • Joanna Witkowska pisze:

      Dobry patent, ale ciekawe co by było, gdyby to był facet. Pozdrawiam.

      • Bastian i smok. pisze:

        Na osobników rodzaju męskiego, mam inne metody, choć zapewne niejeden poczułby się nieswojo, gdybym tak pogłaskał delikatnie po przedramieniu.
        W ostateczności mógłby zaproponować mi wymiane numerów tel.”smile”

  2. marta+kuba pisze:

    Może ta dziewczynka to przyszła posiadaczka psa przewodnika. Dobrze, że nas widać co raz więcej i młode pokolenie nabiera przekonania, że dzięki pomocy psiego asystenta można być bardziej niezależnym.

Odpowiedz

Komentarz: