Pako to czarny labrador, pierwszy pies szkolony i przekazywany osobie niewidomej przez Fundacje „Pies Przewodnik”. Zapraszam do zapoznania się z tekstem „Uskrzydlenie”, autorstwa Doroty Ziental, przyszłej właścicielki Paka.
„uskrzydlenie”.
Witam serdecznie,
W ostatnim czasie wyrosły mi skrzydła i czuję się z nimi fantastycznie lekko, swobodnie, a przede wszystkim wolno jak ptak.
Zacznę od tego, iż w zeszłym tygodniu byłam umówiona na randkę w ciemno z tajemniczym brunetem- Pakiem. Od razu przypadło mi do gustu jego imię i kolor, gdyż są takie hiszpańskie, a ja mam wyjątkowy sentyment oraz zamiłowanie do półwyspu iberyjskiego.
Na to spotkanie poszedł ze mną mój narzeczony- Sebastian wraz ze swoim psem przewodnikiem- Rollem. Czekaliśmy na intrygującego przybysza na stacji metra Politechnika, nagle usłyszałam gdzieś daleko specyficzny i wyraźny, acz bardzo delikatny stukot pazurków na parkiecie, dźwięk ten coraz bardziej narastał i już po chwili mój Pako ze swoim trenerem- Tomkiem stali obok nas. Nigdy nie zapomnę tego momentu, kiedy to przeszywał mnie radosny dreszczyk wywołany tak bliską obecnością mojego wymarzonego psiego przewodnika. Nie od razu bowiem go dotknęłam, najpierw przywitaliśmy się z Tomkiem, jak również Pako obwąchał się z Rollem, który wyraźnie mu się spodobał. Następnie przyszła ta długo oczekiwana i absolutnie niepowtarzalna chwila, w której kucnęłam przed Pakiem i przytuliłam go. On był bardzo zadowolony z takich pieszczot, które bez namysłu odwzajemnił, było to tak wspaniałe przeżycie, że jak śmieje się Sebastian, aż usiadłam dosłownie z wrażenia na chodniku.
Po tych czułościach zawróciliśmy na peron metra, którym podjechaliśmy do parku na polach mokotowskich, gdzie przejęłam Pakusia z rąk Tomka i pomknęłam na przód, przemierzając pierwsze metry wraz ze swoim cudownym przewodnikiem.
Mam na co dzień kontakt z psami asystującymi moich przyjaciół, znajomych oraz mojego narzeczonego; wiem na czym polega praca z takim psem, zdarzało mi się chodzić z psim przewodnikiem, toteż sądziłam, iż wiem czego się mogę spodziewać chwytając za szorki Paka, już po chwili jednak okazało się jak bardzo się myliłam.
Owszem, można znać się i być zorientowanym w danej dziedzinie, dajmy na to motoryzacyjnej. Można mieć wiedzę o luksusowych limuzynach, posiadać kolekcję czasopism na ich temat, ba, można nawet mieć za sobą jazdę próbną takim cudeńkiem. Jednak to nie to samo co usiąść za kierownicą lśniącej i nowiutkiej rakiety ze świadomością, że jest Twoja i od teraz Ty i tylko Ty będziesz jej kierowcą. Takie emocje w przybliżeniu towarzyszyły mi w chwili kiedy wzięłam w dłoń pałąk od szorek mojego Pakusia. Było to i za każdym razem jest cudowne, niesamowite, absolutnie wyjątkowe, bardzo radosne, wprost uskrzydlające uczucie. Z białą laską radzę sobie dobrze i, co dla niektórych wyda się za pewne dziwne, lubiłam z nią chodzić, gdyż dawała mi ona namiastkę niezależności, ale właśnie, namiastkę, a nie pełną i swobodną niezależność, którą moim zdaniem można uzyskać tylko chodząc z psem przewodnikiem.
Tak więc mknęliśmy sobie przed siebie z wiatrem we włosach, Pako mimo że widział mnie po raz pierwszy, pięknie i bezbłędnie reagował na wydawane przeze mnie komendy. Później puściliśmy pieski żeby sobie pobiegały i ku mojej wielkiej radości, Pako przywołany przeze mnie od razu wracał i perfekcyjnie równał przy moim boku. Tomek mówił, że jak na pierwsze spotkanie, nasza praca wygląda bardzo dobrze.
Po chwili relaksu zbliżał się niestety czas pożegnania. Pako zaprowadził mnie na stację metra, po drodze zaznaczając mi przejścia przez jezdnię, schody, a nawet dziury w chodniku. I cóż, pociąg nadjechał i musieliśmy się rozstać, a ja na powrót wzięłam teraz dla mnie bezduszną laskę w dłoń, oczekując z niecierpliwością na kolejne spotkanie z moim wspaniałym Pakiem.
Na szczęście czas szybko upływa i ponownie widzieliśmy się wczoraj. Spotkaliśmy się w tym samym miejscu co poprzednio tj. na stacji metra Politechnika. Pako tym razem również bardzo się ucieszył na mój widok, a i ja przywitałam go z nieukrywaną radością. Wczorajsze nasze zajęcia były bardzo urozmaicone, przeszliśmy bowiem spory kawałek Warszawy, startując ze wspomnianej stacji metra, przez plac Konstytucji, ulicę Marszałkowską, podziemia, aleje Jerozolimskie, ulicę Emilii Plater, dalej Marszałkowską, wcześniej przecięliśmy strefę kibica i podziemiami przy dawnych domach Centrum wróciliśmy na plac w śródmieściu przy metrze, potocznie zwany „Patelnią”. Tomek cały czas czuwa nad naszymi poczynaniami i daje mi wskazówki. Pako i tym razem świetnie mnie prowadził, a ja odrzuciwszy wcześniej laskę znowu doznałam uczucia pełnej samodzielności, a przy tym dodatkowo bezpieczeństwa. Chodząc z laską nigdy nie byłam w stanie utrzymać idealnej prostolinijności marszu, a i moja pewność w poruszaniu się bez wątpienia była znacznie mniejsza.
Jako osoba, która straciła wzrok stosunkowo niedawno i w dorosłości, doskonale pamiętam topografię, specyfikę i wygląd miasta, co z pewnością ułatwia mi orientację, jednak idąc z Pakiem doświadczam uczucia jakbym znowu widziała mijane budynki, sklepy i inne punkty. Dzieje się tak z pewnością za sprawą komfortu chodzenia z psem, który wymija wszystkie kwietniki, rosnące na środku chodników drzewa, słupy reklamowe, kioski, przystanki etc. Ja wówczas mogę skoncentrować się na trasie, a nie muszę rozpraszać się przeszkodami.
Było to nasze drugie spotkanie, a ja już kocham Paka głęboką miłością i tą wolność, którą dzięki niemu odzyskuję.
Na koniec dodam, iż Pakuś jest pięknym, czarnym, idealnie zbudowanym labradorem, skończył właśnie rok i sześć miesięcy.
Czekam z utęsknieniem na następną randkę z moim brunetem.
Pozdrawiam ciepło.
.
Pako jest fantastyczny!!!
Wiem jak czuje się Dorotka, pamiętam swój pierwszy raz!
Pakuś w chwilach przerwy dosłownie podlizuje się Rollkowi.
Gnają pewnie przez miasto, czasem ich wyprzedzamy, wtedy Dorotka wrzuca drugi bieg i zrywają kostke mknąc przed siebie.
Szczerze ja jestem troszkę zazdrosny z Rollkiem, jednak widzimy ile radości ten psiak wnosi w życie naszej Iskierki.
Tak więc ludziska do zobaczyska na mieście.
A my od siebie najprościej powiemy wam na przód!
Mknijcie z tą pozytywną energią przez miasto uskrzydleni radością z wzajemnego przebywania!
Do zobaczenia!
Super, że Pies Przewodnik wypuszcza pierwszego psa na trasę. Pozdrawiam w imieniu Kuby, który teraz śpi, ponieważ jesteśmy obecnie na zajęciach z zakresu informatyki, a on to wszystko już umie i się nudzi.
My też Wam życzymy powodzenia i mamy nadzieę, że z każdym dniem będzie Wam razemjeszcze wspanialej.