Witajcie,
Minął już jakiś czas od mojego ostatniego wpisu. Wiecie, jak to jest… Wakacje, upały i te sprawy. Teraz zrobiło się chłodniej, więc i pisać też się chce.
Wczoraj mieliśmy z Asią bardzo ciekawy i wspaniały, choć intensywny dzień.
Nie trudno się domyślić, że nie zawsze te same rzeczy interesowały Asię, co mnie.
Ale do rzeczy. Rano zrobiliśmy sobie wspaniały spacer z Asią i jej koleżanką. Wykazałem się profesjonalizmem, bo prowadziłem obie dziewczyny i bez strat się obyło.
Potem Asia pojechała do swojej drugiej koleżanki, którą znam i lubię. Bardzo miło tam było – oboje z Asią tak uważamy.
A teraz zaczynają się różnice, bo następnym naszym miejscem tego intensywnego dnia była wystawa o Titanicu. Titanic to taki ogromny statek, który wypłynął w pierwszy rejs i zatonął, choć podobno miał być praktycznie niezatapialny. Asia mówi, że wszystko, co usłyszała i czego zdołała dotknąć, bardzo ją zainteresowało. Ja natomiast czułem się dość znudzony. Najwidoczniej nigdy nie będę koneserem sztuki…
Później natomiast przyszedł czas na mój raj. Razem z koleżanką Asi i sympatycznym pudlem Eto pojechaliśmy na psi wybieg. Tam dopiero się działo!!! Eto był bardzo chętny do zabawy i radosnym rundkom nie było końca. Tylko Asia i Monika nie bardzo się cieszyły, ponieważ biegając, obsypywaliśmy je dość obficie piachem. Zresztą nasza czystość też pozostawiała wiele do życzenia.
Wróciliśmy do domu i szybko pogrążyliśmy się z Asią w zasłużonym śnie.
To był naprawdę miły dzień!
Merdam przyjaźnie –
Bryś, który nie zna się na sztuce