Nagi król czy raczej królowa…

Byliśmy w Pałacu Prezydenta na debacie, poświęconej dostępności mediów. Przyszło tam dużo mądrych ludzi, ale swoich kumpli też spotkałem. Przybył Peper i kolega z Ameryki, którego imienia nie pamiętam.

W czasie lunchu pewna Pani przyniosła nam wodę. Poinformowała na szczęście o tej wodzie i wtedy Jola zapytała: Ona jest dla mnie, czy dla psa. To było oczywiste. Ludzie zazwyczaj myślą o mnie, a nie o Joli, choć jej też pić się chciało, ponieważ wzięła takie tabletki na oczy. Jednak ja jestem dla ludzi ważniejszy, bo bardziej nadzwyczajny.

Kiedyś tak sobie nawet myślałem, że może ona mogłaby chodzić naga, ponieważ Najprawdopodobniej nikt tego nie zauważy, bo większość ludzi skupia się na mnie: cmokają, uśmiechają się, są szczęśliwi, kiedy do nich mrugnę okiem, nawet, jeślibym kosztem tej znajomości zawadził Jolą o słupek (z przewodnikiem – nie uchodzi!)…

No może nie jest tak do końca. Czasem słyszę, że ludzie komentują joline stroje i mają różne opinie na ich temat.

Współczuję jej; co biedna dziewczyna ma zrobić; bez dostępu do lustra, a tu jeden – to, drugi pstro… Ja mam dobrze, piękne futro, miły wyraz pyska i nikt nie mówi, że źle, albo, że dobrze się ubrałem. Tylko czasem słyszę coś na temat mojego sweterka, czyli szorek – takiej uprzęży z pałąkiem. Jola trzyma się jej i używa, jak sensora. Dostałem nowiutkie, wygodne i podobno ładne szopeczki, które noszą pieski Fundacji „Vis Maior”.

Odpowiedz

Komentarz: