Moje brylantowe gratulacje

Witajcie,

Wczoraj spotkałem jedną z osób, z którą chodziłem na szkoleniu dla kandydatów na właścicieli psów przewodników. Wprawdzie zbyt dokładnie nie rozumiem ludzkiej mowy, ale wiem, że ta dziewczyna była zadowolona z chodzenia ze mną. Wczoraj natomiast przyjechała, żeby zdać egzamin z orientacji przed przekazywaniem psa. Oczywiście, wszystko poszło pomyślnie i bardzo jej z Asią gratulujemy. My też byliśmy na tym egzaminie, choć ja już jej nie egzaminowałem.

Temu, jak kandydatka chodziła z laską przyglądała się również treserka psów, która przybyła z sympatyczną, żywiołową suczką, adeptką trudnej psio-przewodnikowej profesji. Mieliśmy ogromną ochotę się pobawić, ale nic z tych rzeczy… Oboje byliśmy w pracy.

Natomiast wieczorem z Asią i drugą Asią, bo tak ma na imię nasza kandydatka, pojechaliśmy na stare miasto, żeby odwieźć „niemoją Asię” na miejsce noclegu. Dla mnie to nie pierwszyzna. Nieraz już prowadziłem dwie osoby, ale tym razem miałem małą, maleńką wpadkę. Niepotrzebnie skręciłem w ul. Podwale, lecz zrobiłem to dlatego, że chodnik Podwala był szerszy i równiejszy, więc uznałem, że dziewczynom będzie wygodniej iść. Niestety, okazało się, że nie jest to nasza droga i że musimy iść chodnikiem bardzo wąskim. Moja Asia szybko się w sprawie połapała i naprowadziła mnie na właściwy szlak. No cóż, chciałem dobrze…

W klasztorze sióstr przy ul. Piwnej, dokąd wkońcu szczęśliwie dobrnęliśmy, spotkaliśmy paru znajomych i nieznajomych, którzy jak zwykle popadli w zachwyt nad moją biszkoptową urodą i brylantowym wychowaniem.

Grunt to profesjonalizm.

Pozdrawiam Was.

Bryś

Odpowiedz

Komentarz: