Miałem swojego sobowtóra

Witam Was na początku nowego tygodnia.

Tym razem chcę opowiedzieć o ostatnim weekendzie, a raczej o niedzieli. Sobota bowiem była nudna – Asia miała zjazd na studiach, a ja na przemian spałem i nudziłem się. W niedzielę jednak zrobiło się znacznie ciekawiej. Wstaliśmy późno (jak na nas, rzecz jasna), bo Asia postanowiła zrobić nam „poranek leniwca”.

Asia umówiła się ze swoją koleżanką ze studiów, która mieszka niedaleko od nas. Poszliśmy tam więc i spędziliśmy miłe niedzielne popołudnie.

Właśnie u tej koleżanki zaczęły się dziać interesujące rzeczy, a mianowicie: córka koleżanki Asi, siedmioletnia Julcia, postanowiła mnie naśladować. Zrobiła sobie ogon, wkładając za brzeg rajstop jakąś sporą szmatkę, do swoich uszu przytwierdziła opadające uszy z serwetek, a w ogóle położyła się na podłodze i usiłowała naśladować każdą moją pozycję. Kiedy ja odwracałem się na bok, Julcia robiła to samo. Najtrudniej było jej z ułożeniem rąk i nóg na podobieństwo moich łapek, ale, uwierzcie mi, bardzo się starała.

Naprawdę było to śmieszne i szkoda tylko, że nie mam zdjęcia, jak leżymy oboje na podłodze.

Muszę Wam jeszcze powiedzieć, że Julcia była bardzo zdyscyplinowana i nie głaskała mnie ani nie zaczepiała.

Merdam przyjaźnie,

Bryś, który ma swojego sobowtóra

Odpowiedz

Komentarz: