Ostatnio jest taki dziwny czas, kiedy ludzie krzyczą, gwiżdżą i trąbią. Siedzą przed radioodbiornikami, albo telewizorami, „Oglądając dwudziestu dwóch spoconych mężczyzn, którzy biegają za świńskim pęcherzem”. Przyznam szczerze, że nie wiem, jak to się stało, jednak i mnie również nieco wciągnął ten spektakl.
Siedziałem sobie i gapiłem się w kolorowe, świecące pudełko, zwane przez ludzi telewizorem. Jola niby też, ale w jakim celu ona to robiła? Czy może przyczyna tkwi w jej silnym przyzwyczajeniu do umiejscowienia się przed urządzeniem, które kiedyś monitorowała wzrokiem w czasie mistrzostw?Czy może chciała, żebym i ja, jako przedstawiciel płci brzydkiej, mógł sobie popatrzeć? Brysiek pisał mi w mailu, że Asia raczej za pośrednictwem radia słucha relacji z Euro 2012. A Kuba, odwiedzając fundację, opowiadał, że osobiście oglądał kiedyś mecz na stadionie. Ale wracając do mnie: można było zaobserwować, że wychodziłem z roli kibica, gdy po skończonej potyczce wracałem do drugiego pokoju na posłanko marzyć o przyszłych zwycięstwach. W niedzielę po meczu usypiał mnie deszcz. Pewno łatwo było mi odpływać w ramiona Morfeusza, bo byłem w gorszej kondycji. Nie pamiętam nawet gdzie, lecz tak ja, jak i Jola trochę się przeziębiliśmy. Tradycyjnie dokuczały mi pluszowe uszy. I właśnie z powodu tego przeziębienia zmieniliśmy wszystkie plany, decydując się na samotne spędzanie weekendowego czasu w domu.
A w piątek zastanawialiśmy się z Jolą, czy warto towarzyszyć naszym w ich piłkarskich zmaganiach, bo po tym, jak zaczęliśmy oglądać, chłopcy znacząco popsuli swoją grę. Na pierwszą połowę meczu biało czerwonych nie patrzyliśmy, a w drugiej chyba niechcący rzuciliśmy im na boisko jakieś czary. A tak się Jola zastrzegała przed dziennikarzami, że sport jej nie interesuje. Gdyby nie ja, to pewno nikt by się nie dowiedział, że po kryjomu też sobie kulturalnie kibicuje, ale chyba nie z miłości do sportu, tylko z jakiegoś patriotyzmu, albo coś w tym stylu.
Słyszałem, że niektórzy nie chcieliby mnie spotkać na stadionie. Zasłaniali się przy tym troską o moje dobro, że to niby przemówić nie potrafię w swojej sprawie. A ja choć uznany przez jednych za ofiarę, a przez innych za szkodnika, tak kocham ludzi, że wcale na nich się nie obrażam i dopinguję tym, za którymi jest też Jola, bo chyba to są jej, a nie moi rodacy. Nawet mówią i dwunożnie się poruszają, tzn. po jolinemu.
No, a jeszcze Wam powiem, że wyszliśmy na miasto w piątek po tym polskim naszym remisie i nawet nie wiedziałem ilu ludzi baaardzo, baaardzo wesołych spotkamy z dala od stadionu, po tej stronie Wisły. Doszedłem wtedy do wniosku, że jednak nie jestem stuprocentowym samcem, bo te procenty śmierdzą mi na odległość.
Teraz czekam na wtorkowy mecz. Być może znowu pokibicuję naszym. Chłopaki ruszajcie do boju.
Pozdrawiam i macham Wam szalem kibica.
Red
No i się wydało, że biało czerwona gorączka dopadła też Jolę.
Ja myśę, że ta biało-czerwona gorączka nie omija nikogo, no, może prawie nikogo, a „Prawie robi wielką różnicę” smile.