Dzień doBryś,
To znów ja, czyli Bunia. Niestety, ostatnio w moich uszach, zupełnie bez mojej zgody, zamieszkały drożdżaki. Stwierdziła to pani weterynarz, gdy ostatnio byłyśmy w lecznicy. Pewnie się zdziwicie, dlaczego Wam to opowiadam, bo to nic przyjemnego, gdy ktoś mi grzebie w uszach. To prawda, nie przepadam za takimi akcjami, ale muszę Wam powiedzieć, że Pani doktor zachowała się wspaniale. Gdy przepisała mi maść do ucha, sprawdziła, czy Asia będzie w stanie podać mi maść bezpośrednio z opakowania. Okazało się, że nie, więc Pani doktor poświęciła pół godziny, żeby podzielić całą zawartość opakowania na odpowiednie dawki, które nabrała do strzykawek. Teraz tylko Asia wkłada strzykawkę, robi jeden krótki „psik” i po bólu. Przyjemne to nie jest, ale da się wytrzymać. W sobotę mamy pójść na kontrolę i pewnie będzie już wszystko ok.
Merdam przyjaźnie –
Bunia, która coraz mniej trzepie uszami.