Zmysł szachisty

Osobom niewidomym, jak np. Joli, często brakuje różnego rodzaju informacji o otaczającej ją przestrzeni, bo tego typu sygnały najszybciej docierają wzrokiem. Brakuje to nie znaczy, że ona nie wie, co się dzieje dookoła. Przecież różne rzeczy może usłyszeć. Zlokalizować laską niezbędną jej, gdy biegam po parku, wywąchać itd. A kiedy ja jej pomagam, używam swojego wzroku przy wykonywaniu komend, które Jola wydaje. Dzięki temu nie raz ma wrażenie, że widzi, gdyż może sobie zinterpretować mowę mojego pluszowego ciała. Oj dobrze sobie radzi dziewczyna w różnych skomplikowanych miejscach.

Czasem jednak ludzie chcą mi troszkę pomóc w przekazywaniu Joli informacji, bo przecież nie umiem mówić tak po ludzku. Wtedy objaśniają coś. Deklarują, że nic się nie dzieje, nic nie widać, choć mnie się wydaje, że coś widać, ale nie umiem sprostować ich stwierdzenia. Albo zadają pytania w stylu: gdzie Pani idzie? Trzeba w takiej sytuacji założyć, że najprawdopodobniej spróbują za moment Jolę ręcznie nakierować. Jednak ona tego nie lubi i bardzo jej to przeszkadza w poruszaniu się, więc na ogół mówi, że nigdzie nie idzie, albo udziela innych wymijających odpowiedzi.

A kiedy jesteśmy na przystanku, słyszę inne pytanie: czy wsiada Pani do tego autobusu? tKiedyś Jola odpowiadała, że wsiada, ale co się działo potem… szkoda gadać. Tak więc już teraz słysząc: czy wsiada Pani do tego autobusu, Jola mówi „nie”, ponieważ znowu w grze przewiduje ruch konkurencji i w związku z nim odpowiada na niewypowiedziane pytanie: czy chce Pani, żebym Panią popchnął. Absolutnie nie, bo to przeszkadza, choć przechodnie takie swoje zachowanie nazywają pomocą, ponieważ mają dobre intencje, ale niestety to, co robią, jest dla nas niebezpieczne.

Słyszę też często: czy to jest pies, czy suka. Nie reaguję i jeszcze sobie spokojnie pracuję, ale już widzę zbliżającego się jakiegoś bysiorka pobratymca, który właśnie do mnie ciągnie swojego Pana. A Jola nadal tego nie zauważa, bo dalej skupiam się na swojej pracy, więc moje ciało nic nie mówi. Dlatego biedaczka wyciąga wnioski tylko na podstawie pytania: czy to jest pies, czy suka przewidując 2 kolejne ruchy w tej grze, wykorzystuje swój zmysł szachisty: Kojarzy fakty i zakłada, że właśnie widzimy psa, Duma, duma, jakby tu wyjść cało z opresji. Prosi, żeby nas ominąć, bo nie chcemy się bawić. Ostatnio szliśmy z koleżanką Iwoną, która dziwiła się, dlaczego moje Pani nie chce się przyznać do mojej płci. Powiem Wam też ze wstydem, że nawet kiedyś nazwała mnie suczką, ponieważ właściciel niesfornej suczki posunął się w grze o jeden krok do przodu i oprócz pytania, udzielił nam informacji. A brzmiało to tak: pies, czy suczka?. Bo moja suczka. Moja też suczka – szybko odpowiedziała Jola.

Z serdecznymi pozdrowieniami.

Red – a dla wtajemniczonych i właścicieli grzecznych psiaków, nie suczka.

Odpowiedz

Komentarz: