Wyjście awaryjne

Dzisiejszy ranek przebiegał nietypowo. Z początku niby wszystko było jak zwykle. Przed szóstą obudziłem Asię przyjaznym liźnięciem, a potem postanowiłem jeszcze trochę pospać. Niestety, mój żołądek mówił co innego i zaczynał coraz gwałtowniej upominać się o swoje prawa.

Stała się nawet tak niebywała rzecz, że ja, „Zelmer, czyli odkurzacz jedzeniowy”, zostawiłem jedną kulkę karmy w misce. Asia zauważyła to i widziałem, że była bardzo zdziwiona. Dała mi tą kulkę i zjadłem ją, ale bez przekonania i zwykłego w takich razach entuzjazmu. W końcu zacząłem głośno ziać, biegając od drzwi do Asi i tak w kółko.

Zauważyłem, że zrozumiała powagę sytuacji. W błyskawicznym tempie skończyła śniadanie, ubrała się i zdjęła z włosów takie śmieszne, kolorowe rureczki, które podobno mają sprawić, że włosy wyglądają lepiej. Ja tam się nie znam na tych damskich sztuczkach, ale, mimo mojego ciężkiego położenia, pomyślałem, że byłoby śmiesznie, gdyby Asia wyszła z domu w tym czymś na głowie.

Jednak już po pięciu minutach była gotowa i najszybciej, jak to możliwe, wyszliśmy na spacer. Myślałem, że się nie doczekam na windę… Doczekałem się na szczęście i na pierwszym możliwym trawniku doznałem niebotycznej ulgi.. Ufffff!

Odpowiedz

Komentarz: