Wdepnąłem na “suchego przestwór oceanu”

Witajcie,

Jak zwykle z ogromną radością dzielę się z Wami wieściami o mojej pracy. Tym razem sytuacja była bardzo nietypowa – wybraliśmy się z Asią na wystawę „Pompeje. Życie w cieniu wulkanu”. Udając się na Stadion Narodowy, gdzie była wystawa, zupełnie nie wiedziałem, co to są Pompeje i co to jest wulkan. Zdobyłem jednak tę wiedzę podczas zwiedzania. Wulkan to taka góra, która od czasu do czasu wybucha i wyrzuca z siebie magmę – gorące okruchy skał, a ta magma z kolei może zniszczyć całe miasta. Tak stało się właśnie ze starożytnym miastem – Pompejami. Wybuchowi wulkanu towarzyszy grzmot i dziwne drżenie ziemi. Wprawdzie na Stadionie Narodowym nie było prawdziwego wulkanu, nie obeszło się bez grzmotów i trzęsienia ziemi. Podłoga pod naszymi stopami drżała wtedy dość gwałtownie. Muszę Wam powiedzieć, że trochę się nawet bałem. Na szczęście Asia dzielnie mnie wspierała.

Osobną część wystawy stanowiło pokazanie Pompei sprzed wybuchu wulkanu. W mieście tym znajdowało się dużo pięknych rezydencji z ogrodami, po których chętnie bym pobiegał. Niektóre też miały baseny. Zobaczyłem taki basen przed sobą i z radością poszedłem do przodu w nadziei, że – kiedy Asia zdejmie mi szorki – będę mógł się wykąpać. Jakież było moje zdziwienie, gdy pod łapkami poczułem normalną podłogę, a rozkosznie pluskającą wodę jedynie widziałem. Wcale nie byłem tym zachwycony, chociaż ludziom się to podobało. Ja zdecydowanie wolałbym popływać. Cóż, widocznie nie znam się na sztuce.

Macham łapką,

Bryś, który nie jest koneserem sztuk pięknych

Odpowiedz

Komentarz: