Szaleństwa pani Asi

Kilka dni temu, gdy wracaliśmy z Asią z pracy, stało się coś dziwnego.

Z początku niby wszystko było jak zwykle: wysiedliśmy z autobusu na przystanku Góralska, przeszliśmy przez Górczewską i udaliśmy się w stronę Góralskiej, którą też przekroczyliśmy. W tym dokładnie momencie skończyła się normalność.

Asia kazała mi się zatrzymać i odebrała telefon. Niby nic, ale… Za chwilę przyłączyła do niego jakieś kabelki włożyła dziwne przedmioty do uszu i poszliśmy do domu. Nie dane nam było jednak wejść do klatki, lecz zawróciliśmy i udaliśmy się z powrotem na przejście i tak chyba ze sześć razy. Żeby tego było mało Asia, idąc ze mną mówiła do siebie albo do telefonu, ale jak to możliwe, jeśli nie trzymała go w ręce, jak zawsze? Ja już nie wiedziałem co jest grane. Może nie na to przejście chciała pójść. Chodziłem więc to na jedno, to na drugie, jednak nagrody dostawałem dochodząc tylko do przejścia przez Okocimską. Od czasu do czasu próbowałem zejść na nasz „spacerniak”, zamiast wrócić do klatki, ale także nie o to chodziło. Mówię Wam, zgłupiałem kompletnie. Sąsiedzi zresztą też nie wiedzieli, co o tym wszystkim myśleć, bo kilkakrotnie pytali Asi gdzie chce dojść i czy pomóc, a ona, że nie, dziękuję i tylko klatka-przejście, przejście-klatka…

Wreszcie znów kazała mi iść w stronę przystanku i, wyobraźcie sobie, co znalazłem na swojej drodze…? Rozkruszoną, pyszną kajzerkę i pudełko po serku wiejskim, przyciśnięte kamieniem. Zupełnie jakby ktoś zostawił je specjalnie dla mnie. Ale kto i po co? Tego już było za dużo – schyliłem się do pudełka i zostałem skarcony. Cóż, za chwilę rozkoszy trzeba trochę pocierpieć.

Wtedy zupełnie przestałem cokolwiek rozumieć, bo wcale nie doszliśmy na przystanek, tylko, minąwszy „raj smakowy”, najspokojniej w świecie zawróciliśmy do bloku.

Nagle, jak spod ziemi, zjawiła się moja treserka i pomyślałem, że może wreszcie zapanuje normalność. Na szczęście tak się stało, bo powiem wam w sekrecie, że już się zaczynałem martwić o Asię, a dokładnie o stan jej umysłu.

Macham łapką,

Bryś

6 komentarzy do “Szaleństwa pani Asi”

  1. Klaudia pisze:

    A może teraz twoja pani by się wypowiedziała na ten temat??

  2. Joanna Witkowska pisze:

    Chodzi o to, że ja chodziłam wg wskazuwek, których udzielała mi przez telefon treserka, sama pozostając niewidoczna. Stąd te dziwne kabelki i takie tam.

  3. Kasia, Meggy pisze:

    W sekrecie powiem ci chłopaku, że4 znając treserke jeszcze nie raz cię to czeka, ale dasz rade :DDD Pozdrawiamy!

  4. klaudia pisze:

    aaa rozumiem
    Smile

  5. Joanna Witkowska pisze:

    To jest dobra metoda, bo przy treserce Brysiek stara się bardziej niż zwykle, choć zwykle też badzo się stara.

  6. marta+kuba pisze:

    oo, eureka- my musimy też tak spróbować. Marta to jescze gorzej robi, bo wkłada sobie do ucha taką bezprzewodowąsłuchawkę i to wygląda tak jakby sama do siebie mówiła, ale to Wam kiedyś w poście opisze.

Odpowiedz

Komentarz: