“Sorki, już nie szorki…” czyli rzecz o mojej emeryturze

Przeszedłem już na emeryturę, ale to jest jakaś dziwna emerytura. A mianowicie polega ona na tym, że chodzę sobie z Jolą do pracy i tam spędzam czas. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że teraz to nie ja, ale Jola mnie prowadzi. Problem wygląda następująco: nie wymyślono jeszcze białych lasek dla niepełnosprawnych wzrokowo psów przewodników. Wprawdzie trochę widzę, ale trudno mi odnajdywać jakieś miejsca, a nawet czasem omijać przeszkody, zwłaszcza kiedy się rozproszę, na ten przykład małymi ludzikami. Ostatnio sporo było ich w naszym domu podczas majowego weekendu. Jola nawet pozwoliła im, żeby mnie pogłaskiwali. Majeczka i Ala towarzyszyły nam na spacerze trzymając na moment moją smycz. . Szaleję ze szczęścia, kiedy odwiedzają nas mali goście. No więc już około półtora miesiąca chodzę na zwykłej smyczy, a Jola mnie prowadzi, ostukując laską samochody, drzwi, i ludzkie kostki. Oczywiście wszyscy myślą, że jest odwrotnie, to znaczy, że ja ją prowadzę, bo jestem psem, a ona nosi blondynę, zwaną białą laską, teraz pomocniczką, a nie moją konkurencją. Ostatni raz używaliśmy szorek, kiedy byłem w Radiu Plus i wtedy okazało się, że przy niekorzystnych warunkach oświetleniowych radzę sobie, jak pies, który długo przystosowywał się do swojej dysfunkcji wzrokowej. Wyglądało to tak, że zwalniałem, badałem otoczenie z nosem przy ziemi, szedłem na niepewnych łapach. Okazało się też wtedy, że jednak przez te nasze wspólne 8,5 roku moja Pani troszkę się popsuła w samodzielnym chodzeniu. Przyzwyczaiłem ją do luksusu w kwestii przemieszczania się. Na ulicach sporo się zmieniło od kiedy do niej trafiłem – obecnie inaczej wyglądają dotykowe oznakowania przy przejściach przez jezdnię. Ona nawet o nich nie myślała, bo śmigała ze mną jako z Redbullem, niczym rakieta.

I jeszcze jedna sprawa, te bariery architektoniczne. Z powodu mojego starego kręgosłupa nie mogę wsiadać do pojazdów wysokopodłogowych, co oznacza, że nie jeździmy już takimi tramwajami, unikamy też schodów. Dlatego korzystamy z wind, a kiedyś nawet wsiedliśmy do okropnej platformy., W której Jola się zaplątała, a jakiś głos przy guzikach pokierował nas do diabła, czyli do nikąd. Ten kręgosłup nie dokucza mi już tak bardzo, jak na przełomie roku, bo byłem masowany, korzystałem z lamp i brałem mnóstwo leków. Moja Pani też nauczyła się mnie rehabilitować.

Jestem emerytowanym psem przewodnikiem, ale jeszcze ciągle wyglądam na małolata. A oto dowód: jakiś czas temu pewien pan zapytał na peronie metra, ile miesięcy ma ten pies. –123 szybko odpowiedziała Jola, a pan omal się nie obraził. Inny przechodzień usłyszawszy, że mam dziesięć lat, powiedział do kolegi. Ona chyba nas zbywa. Wcale nie- broniła się Jola.

Powiem Wam, że ciągle jestem młody duchem, łapię w domu piłeczkę, chcąc się bawić, próbuję pogonić miłą Panią Weterynarz, a wszystkim psom pokazuję, że jestem królem. Choć w pluszowym sercu miewam obawy, kiedy widzę, że Jola chodzi z innymi psami. Prowadził ją przykładowo Imbir, a potem Din, ale na szczęście się okazało, że Imbira wraz z certyfikatem otrzymała Joanna, a Din trafił do Sylwestra i widziałem, że te psiaki już się mocno zaprzyjaźniły ze swoimi opiekunami. Tak więc dalej mogę być spokojny o Jolę i jej

Merdam przyjaźnie,

Emerytowany Król Red

uczucia do mnie. Ciągle pokazuję jej też, że jest dla mnie najważniejsza.

Odpowiedz

Komentarz: