Redowe wakacje

Witajcie,

pewnie zastanawialiście się, co tu tak cicho. Ponieważ razem z Jolą miałem ostatnio wakacje, nawet dwa razy robiliśmy sobie przerwę w pracy. Pierwszy raz dwudniową, a drugi raz tygodniową. Chyba tak do końca, to ja nie lubię tych urlopów, bo jest mi latem gorąco poza milutkim, naturalnie klimatyzowanym lokalem fundacji.

Podczas urlopu odwiedziła nas Joli koleżanka. Panowały wtedy takie upały, że dziewczyny zostawiały mnie w domu, bo nie chciały abym się zagotował. Na pocieszenie kilka razy dziennie wychodziły ze mną do parku, gdzie mogłem pobiegać bez smyczy. Uwielbiam to, choć przy trzydziestu stopniach ledwo się ruszałem. Woda, woda, – marzyłem – wielka woda, w której mógłbym się cały zanurzyć i wtedy na mój kark spadał mokry ręcznik. Może być nawet ręcznik, byle mokry i chłodny – myślałem.

Potem u Joli rodziców miałem do dyspozycji cały zielony ogród. Jola odwiedzała mnie w nim a na noc wracałem do domu. Jednak kilka razy zostałem sam w tym zaczarowanym ogrodzie, pierwszy raz w moim, już dość długim życiu sam w ogrodzie. To dziwne, jak bardzo za Jolą tęskniłem. Od wielu lat razem z nią spędzam całe dnie i noce. A tymczasem, leżąc w ogrodzie na trawie, Kąpałem się w słonecznych promieniach, bo chciałem zapomnieć o swojej samotni i o swoim smutku.

Na szczęście w środę wróciliśmy do normalnego życia i do normalnego pracoholizmu. Funkcjonujemy w rytmie długa praca i dom. W tym urlopowym czasie podpisaliśmy piątą fundacyjną umowę, więc Jola się uśmiecha i jest zadowolona. A tu nagle okazało się, że mamy sobotę. Moja Pani spała, choć minęła już pora naszego zwykłego wstawania, później niż zwykle zadzwonił też budzik, ale ona go zlekceważyła. Nie rób tego – myślałem. Przecież czekam na śniadanko, Twoją kawę i spacer. Co by tu mogło postawić Cię na nogi – dumałem. Mam, mam, włączę Ci komputer. Zrobię to cichutko. Może też pomyślisz, że te urządzenia mają w sobie magię i same ożywają bez mojej pomocy.

Przecież nikt mnie nie uczył ich obsługi. „Ładowanie NVDA, proszę czekać, pulpit lista, moje dokumenty…”. Usłyszeliśmy głos komputera. Wtedy Jola otworzyła oczy i mogłem już z nią witać dzień, któremu od dłuższego czasu samotnie towarzyszyłem. Oczywiście ten komputer uruchomiłem przez przypadek. Niech żyje nasza praca, która potrafi postawić na nogi i mobilizuje nas do wspólnego działania.

Pozdrawiam wakacyjnie.

Red

Odpowiedz

Komentarz: