Przyszła kolej na kolej czyli o tym, jak uczyłem się wsiadać do pociągów

Witajcie,

Dobrze zacząć nowy tydzień pracy optymistycznie, choć dla mnie poniedziałek nie jest wcale początkiem nowego tygodnia pracy, bo w soboty i niedziele też pracuję. No właśnie. Urlop miewam tylko wtedy, gdy Asia pojedzie do swoich rodziców. W ten weekend jednak zostaliśmy w Warszawie.

Ale wróćmy do tego optymistycznego wydarzenia, o którym chcę Wam opowiedzieć.

Na pewno pamiętacie, że wysiadając z pociągu jakiś miesiąc temu, wyrwałem sobie pazur i nacierpiałem się sporo. Dlatego razem z Asią pojechaliśmy wczoraj na Dworzec Zachodni, gdzie spotkaliśmy się z moją trenerką, Agnieszką, która miała pomóc nam „odczarować” pociągi. Z początku, przyznaję, bardzo się bałem, więc wsiadałem z Agnieszką do najłatwiejszego pociągu, tzn. do takiego bez schodków. Na szczęście po kilku razach ciasteczka i entuzjastyczne pochwały zrobiły swoje. Później ćwiczyliśmy z Asią. Okazało się, że Asia boi się bardziej niż ja. Na szczęście po paru próbach udało się – Asia namierzyła krawędź peronu i pociąg laską, a następnie wsiadła trzymając tylko moją smycz, a puszczając pałąk od szorek.

Kiedy myśleliśmy, że to już wszystkie wyczyny na dziś, Agnieszka zauważyła, że na innym peronie długo stoi pociąg dalekobieżny – z wysokimi schodkami, czyli taki, w którym wyrwałem sobie pazurek. Wyobraźcie sobie, że z Agnieszką wsiadłem bez problemu. Potem i Asi się udało wsiąść ze mną. Jednak tym razem miałem zdjęte szorki i byłem już tylko na fleksi.

Po zakończeniu lekcji cała nasza trójka była bardzo zadowolona. Asia powiedziała nawet, że nie przypuszczała, żeby kiedykolwiek była w stanie wsiąść samodzielnie do dalekobieżnego pociągu.

A tu proszę, jaka niespodzianka! Ja też mówiąc szczerze, myślałem, że po wyrwaniu pazurka nigdy nie wskoczę do brzucha tego długiego sapiącego potwora.

Pozdrawiam Was i macham łapką radośnie,

Bryś

Odpowiedz

Komentarz: