Prorocy, żarty, riposty, śmiech i ludzie!Autor:

Sebastian Grzywacz

Cześć!
Sebastian ostatnio jest na zwolnieniu, rozchorował nam się biedaczysko.
Opowiem więc wam co przydarzyło mi się w Walentynki.
Pojechałem najpierw z Sebkiem przed randką z Dorotką do sklepu po walentynkowy prezencik dla naszej księżniczki. A co to był za sklep, mmm… Dziwne te człowieki, nie dość że zakładają na siebie góry różnych, drapiąco- gryzących szmat, to na dodatek pod tymi że szmatami noszą dziwaczne, cisnące coś, no nawet nie wiem jak to mam opisać. A kobitki to już w ogóle kosmitki jakieś, zakładają na pupę np. takie trzy paski złączone ze sobą, fuuuuj, ale to musi być koszmarnie niewygodne, na samą myśl aż mnie wszystko swędzi. Tak więc kupiliśmy, po długich namysłach i wielu obmacanych modelach dla Dorotki taki jeden komplecik, który muszę stwierdzić całkiem korzystnie eksponuje jej poniżej wspominane „argumenty”. Dobrze że ogólnie wyluzowana jest ta nasza ślicznotka, toteż mam nadzieję że nie obrazi się za te „argumenty”.

Ludzie często się obrażają.
Idąc któregoś razu po Nowym świecie jakaś samarytanka, koniecznie chciała przeprowadzić Sebastiana przez przejście.
Zapałała chęcią niesienia pomocy, złapała brzydala za łokieć i zaczyna wyciągać na ulice, Sebastian zaoponował wyrwał rękę i powiada.
-Jak Pani chce zbliżyć się do Boga to pani wyjdzie na jezdnie na czerwonym świetle, a nie mnie ciągnie.
Obraziła się kobitka.
Wzięła to do siebie.
Burknęła coś tam pod nosem w stylu
– i Twoja matka też.
Dokładnie nie wiem o co jej poszło.
Sebastian na to.

– Co pani taka spięta jak pośladki mojej teściowej, kiedy Lubicza w telewizji widzi?
Nie wytrzymała, pobiegła przed siebie rzucając do nas znów coś w stylu.
– I Twoja matka też.
Hmm, dziwna jakaś była, a najciekawsze jest to, że my staliśmy przy przejściu i nie mieliśmy zamiaru przechodzić.
Ludzie bardzo często starają się odgadywać zamiary osób niewidomych.
Powoli zaczynam przyzwyczajać się, niekiedy stoimy pod sklepem i czekamy na kogoś, a tu jakieś ręce łapią Sebka i ciągną do drzwi.
Mam taką wizualizacje.
Stoi niewidomy przed sklepem, zatrzymał się na chwilę aby odebrać telefon.
A tu nagle dopada go grupa uczynnych tubylców.
Biorą go pod pachy i nim facet zdąży cokolwiek powiedzieć jest obsługiwany przy kasie , płacąc za zakupy które według uczynnych wspomnianych tubylców są mu niezbędne.
Tak to ludzie starają się pomagać.
Kolejny dobry uczynek spełniony, nie ważne, że on nie chciał.
Ważne że odgadło się jego potrzeby.
Strach niekiedy wychodzić.
Żona wysyła takiego biedaka na pocztę, a on za każdym razem wraca z pampersami.
Śmieszne?
Może i śmieszne, tylko na pewno nie dla niewidomego.
Co do Walentego .
Zabrałem Brzydala i Dorotkę na spacer.
Poszedłem z nimi do restauracji, bardzo miło mnie tam przyjęli, dali miskę z wodą.
Wszyscy się całowali, przytulali
Ja też chciałem dać Sebkowi buziaka, ale kiedy się pochylił udało mi się go liznąć tylko po policzku.
Za to Dorotka dała mi buziaka w nos, ludziska patrzyli i zazdrościli .
Brzydal też zazdrościł, zgodził się na te czułości tylko dlatego, że to święto zakochanych, a wiadomo wszystkim, że Dorotka się we mnie podkochuje.
Sebastian śmieje się, że Dorotka potrafi go przekonać swoimi „argumentami”, o których pisałem na początku.
Bądźmy szczerzy, dwoma krągłymi „argumentami”, a ma też inne równie kuszące i apetyczne „atuty”, ale to może innym razem się na ten temat bardziej rozwinę. To dopiero manipulacja.Obraz 144
Faceci, o czym oni myślą.
A zresztą niech każdy myśli o czym chce, mamy wolność słowa i myśli.
Tak więc po kolacji poszliśmy na plac Zamkowy, starówka warszawska ma swój urok.
To takie magiczne miejsce gdzie czas zatrzymał się..
Spacerowaliśmy po uliczkach, zakamarkach, prowadziłem dzielnie moje gołąbki,
dbając aby włos z głowy im nie spadł.
Idziemy tak sobie, idziemy w pewnym momencie Sebastian zwraca się do przechodnia nadchodzącego z przeciwka.
– przepraszam, czy w stronę placu Zamkowego dobrze idziemy?
Pan odpowiada
– niestety nie jestem z Warszawy!
Sebastian na to
– widzi pan, to tak jak my
Dorotka nie zdzierżyła tego
– pan go nie słucha, my z Warszawy tylko oboje ślepi jesteśmy!
Sebastian dodał
– wie pan, my tak od trzech dni błądzimy i drogi powrotnej znaleźć nie możemy.
Pan zaniemówił, następnie bardzo przejęty zapytał
– poważnie trzy dni???
Sebastian uśmiechnął się i powiedział
– żartuję proszę pana, dopiero od wczoraj, mam tendencję do przesadzania.
Pana rozbawił ten żarcik.
Babcia Dorotki walczyła w powstaniu warszawskim, więc i wnuczka bardzo utożsamia się ze stolicą.
To tak jak Brzydal, on też twierdzi, że z warszawy pochodzi, a przecież w dowodzie jest napisane:
Miejsce urodzenia- Pruszków!!!
Co z tego, że przez 36 lat mieszkał w stolicy.
Obecnie mieszka tu gdzie się urodził czyli Pruszkowie.
Ba, żeby chociaż w Pruszkowie.
Mieszka na samym końcu Pruszkowa, w Żbikowie.
Jednak są tego dobre strony, w okolicy łąki, park z moim ukochanym jeziorkiem.
Nie mogę się wprost doczekać ocieplenia, wskoczę do wody i będę pływał, kocham to robić, ubóstwiam się tam taplać.
Biorę wielki rozpęd, wbiegam na pomost i lecę wprost do wody, cudowne uczucie.
To jest relaks jaki lubię.
Oczywiście w cieniu drzew atrakcyjne suczki patrzą na mnie z pożądaniem jak tak ociekam wychodząc z wody.
Mam tatuaż, zawadiackie spojrzenie, piękny uśmiech, ciemną karnacje, oprzeć mi się nie mogą.
Jednak ja nie zwracam uwagi na zaloty, dla mnie najważniejszy jest mój przyjaciel- Sebastian.
Cały czas czuwam, obserwuję, nasłuchuję czy przypadkiem nie jestem mu potrzebny.
Kocham tego swojego brzydala.
Pozdrawiam serdecznie.
Macham łapką
Roll and Rock

1 komentarz do “Prorocy, żarty, riposty, śmiech i ludzie!Autor:”

  1. klaudia pisze:

    tylko z tym wskakiwaniem do wody to trzeba óważać, ponieważ można się w kapeleony zaplątać, tak jak moja Fionka. Dziadek w ciuchach wskakiwał do wody żeby ją wyplątać

Odpowiedz

Komentarz: