Pies przewodnik nauczycielem

Opowiem trochę o naszych przeszłych doświadczeniach: jeśli chodzi o nauczanie dzieci i dorosłych. Wielokrotnie się zdarzało, że pracowaliśmy z Jolą, Asią, czy Sebastianem, którzy realizowali się jako prelegenci, prowadzący warsztaty, a my pokazywaliśmy wtedy naszą codzienną pracę.

W ubiegłym roku chodziliśmy do wielu szkół i instytucji. Tam oczywiście wszyscy nas podziwiali. Z łezką w oku wspominamy, że miło było przechadzać się korytarzami, na których nawet bez naszej obecności panuje wielki huk i wrzask, a tu jeszcze dodatkowo wszyscy piszczeli na nasz widok. wiemy: jesteśmy gwiazdorami, czad! Ale nie ma, nie ma, pełna asceza, z podniesionym ogonem i żadnych przymilań, no, może tylko troszeczkę tak, żeby nasi szefowie się w tym nie połapali. Potem zaczynała się lekcja, wchodziliśmy do klasy i znowu słyszeliśmy owacje na nasz widok: jaki piękny pies i tym podobne: Czy można nie stać się narcyzem? Jola mówiła o niewidomych, pokazywała sprzęt, którym się posługują: komputery i jakieś tam inne rzeczy, Potem wprowadzała dzieciaki w tajemniczy świat krecika,, no i w końcu my zabieraliśmy się do roboty: wykonywaliśmy komendy, drzwi, ławka, na prawo, w lewo, takie tam, a łatwo nie było: uśmiechnięte dzieci, w plecakach pełno kanapek i ta alternatywa nasz przyjaciel, , kiedy biegamy – biała laska też pokazywała co potrafi. Na szczęście nie ma ona z nami konkurencji.

Jedne zajęcia dla studentów prowadziła razem z nami Asia, więc był też i Bryś. Pamiętam, Asia miała opowiadać o psach przewodnikach, a potem mieliśmy z Bryśkiem pokazać jak pracujemy. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że Asia nie chciała o nas mówić na siedząco, ponieważ ma za duży szacunek do pracy przewodnika. Nie wyobrażacie sobie, jacy byliśmy z siebie dumni!

Żegnaliśmy w końcu szkolne progi, choć nie na zawsze, bo niewidomi chętnie się uczą, a i własnym doświadczeniem lubią się z innymi podzielić.

Pozdrawiam duże i małe dzieciaki.
Macham łapką.

Red

Odpowiedz

Komentarz: