Gdy wsiedliśmy do tramwaju,
może w czerwcu albo w maju,
Pewna pani, ja nie kłamię,
wciąż i wciąż patrzyła na mnie
zachwycona – zwykła sprawa
– przystojniaka ze mnie kawał,
lecz że ludzkiej nie znam mowy,
rzekła Asi tymi słowy:
„Proszę pani, jak się cieszę,
że ten piękny mądry piesek
w swoim fachu sobie radzi
i bezpiecznie poprowadzi.
Mam goldenkę, zwierzę śliczne,
uczy się wprost błyskawicznie.
Ja psy szkolę, to nie fraszka,
przewodników, wiem, nie głaskać,
jednak już nie wytrzymałam
i psa pani pogłaskałam”.
„To źle bardzo”, mówi Asia,
„Pies przewodnik się rozprasza
i nie umie się odnaleźć
w miejscu znanym doskonale.
Może, idąc mniej przytomnie
i o schodach też zapomnieć.
Niechaj przeto pani ręce
już nie robią tego więcej,
same ręce, jeśli głowa
ich nie umie pohamować”.
„Tak, rozumiem, sprawa jasna,
lecz czy mogę go pogłaskać”?
„Proszę pani, proszę pani,
cała ta rozmowa na nic,
bowiem marna taka wiedza,
co bezmyślność ją wyprzedza!”
Pozdrawiam Was,
Bryś poeta
Super, nie to, że przewodnik to jeszcze utalentowany poetycko.
Bryś Fredro!
Fantastycznie Bryśku, Smokowi kopara opadła.
Pozdrawiam.
Dziękuję za gratulacje. Zapewniam Was, że jestem znacznie bardziej przwoity od Fredry. smile
Pozdrawiam,
Bryś