O tym, jak zdobywałem hipermarkety

Pewno sobie nie zdajecie sprawy, ale jestem przewodnikiem, który ma powody do dumy nie tylko ze swojej pracy zawodowej. Dawno, dawno temu,
Jednak nie aż tak dawno aby pamiętali to tylko uczestnicy wojny trzydziestoletniej,

kiedy jeszcze nie było rozporządzenia do ustawy, poświęconego psom przewodnikom, chodziłem z moją Panią i roznosiłem informację o prawie lokalnym. Wyraźnie stało w nim, że mogę przebywać we wszystkich miejscach użytku publicznego na terenie stolicy. Jednak nie wszyscy się z tym zgadzali, np. był pewien taki hipermarket, w którym uważano, że Jola nie musi sobie robić zakupów spożywczych, albo jeśli może, to nie w moim towarzystwie. Nie wiedziałem dlaczego, czy może dziewczyna ma nie jeść, aż schudła mi wtedy. Przecież pięknie prowadziłem ją pomiędzy półkami, niczego nie wąhałem, co najwyżej podglądałem sobie szynki przez szybkę. Pokazano mnie nawet w telewizji. O tak, byłem pewnego dnia najsłynniejszym pieskiem w tym kraju. Patrzyłem wieczorem w ten magiczny ekran, na którym zobaczyłem siebie w sklepie. Wiem już jak wyglądam, bo miałem okazję zobaczyć siebie wcześniej w lustrze i już od dawna nie oszczekuję własnej podobizny. No więc pokazywali mnie w telewizji, mówili, że nie chcą mnie – szkodnika w pobliżu jedzenia. Potem chodziliśmy do sądu, no i wszystkie hipermarkety pogodziły się z tym, że może do nich przyjdę, a posłowie wprowadzili nawet ustawę, żebym bez komplikacji mógł sobie korzystać ze sklepu.

I tak już teraz, jeśli nawet moi psi bracia mają gdzieś problemy, to mogą wyszczekać, że wszędzie im wolno się pojawić ze swoimi niewidomymi panami. Zresztą Brysio tu kiedyś opowiadał, że w tym hipermarkecie ochrona rozumie naszą pracę, gdyż pracujemy tak jak ona.

Pozdrawiam Was serdecznie i maham łapką z kwitami.

Red

Odpowiedz

Komentarz: