Nie byłem mile widziany w sklepie

Hej,

Niedawno byłem z Martą na zakupach w sklepie samoobsługowym w pawilonie handlowym, przy ul. Młyńskiej 7 w Chełmnie. Nie wspominam tej wyprawy miło. Chcieli mnie stamtąd wyprosić.

Marta, jak zawsze, bo to jest słuszne, bez pytania weszła ze mną do sklepu. Kupowała akurat mięsko, między innymi dla mnie, gdy się objawiła pani, zdaję, się, że kierownik sklepu. I tu cytuję: „ Ja rozumiem, że on pani dużo pomaga, ale do sklepu nie można wprowadzać psów. Kolega się zaopiekuje psem, a my pani pomożemy.” No jak to ja bym miał opuścić sklep i czekać na moją panią z jakimś obcym facetem, który zapewne będzie próbował mnie głaskać, a przez to uniemożliwiał koncentrację na mojej misji…. O nie!

Marta zaczęła wyjaśniać, że to ja jestem jej przewodnikiem, a w myśl ustawy o rehabilitacji mamy prawo przebywania w każdym obiekcie użyteczności publicznej, ale to pani „wyrozumiałej „ nie przekonało. Nawet nie pomógł wydruk wyciągu z ustawy, który moja pani nosi zawsze przy sobie. Zdeterminowana Marta wytoczyła cięższe działo, a mianowicie: oświadczyła, że jeśli wyjdzie z tego sklepu to jest gotowa o tym fakcie, że nas wyrzucono stamtąd, poinformować lokalną gazetę i złożyć wniosek do sądu o odszkodowanie. Na to naszej „wyrozumiałej” pani trochę zrzedła mina i w końcu zmiękła. Skserowała sobie ów wyciąg z ustawy i wzorcowo pomagała Marcie robić zakupy, nawet koszyk jej niosła i spakowała produkty. Widać, jak kogoś trochę do muru przyprzemy, to wiele rzeczy można załatwić. Mam nadzieję, że obsługa tego sklepu jest już wyedukowana i następnym razem nie będziemy mieli takich problemów.

A teraz, na koniec, sprzedam Wam dowcip:

Do sklepu wchodzi niewidomy mężczyzna z psem przewodnikiem i kręci na wszystkie strony ogonem tego psa. Obsługa pyta: Co pan robi? On na to odpowiada: A rozglądam się.

Pozdrawiam cieplutko

Jakub i Marta

Odpowiedz

Komentarz: