Nasza podróż sentymentalna czyli o potędze fachu psa przewodnika

Odbyliśmy wczoraj z Asią pewnego rodzaju sentymentalną podróż. Byliśmy mianowicie przy ul. Dickensa i Pawińskiego, gdzie mieszkaliśmy dwa lata temu przez pięć miesięcy. Podaję takie szczegóły, a dlaczego, to zaraz się dowiecie.

Wyruszyliśmy z biura fundacji przy Bitwy Warszawskiej, a ponieważ Asia się śpieszyła na Dickensa, postanowiła podjechać tramwajem te dwa przystanki. Dotarliśmy więc do Grójeckiej, gdzie jest przystanek tramwajowy. Wsiedliśmy do dziewiątki i co słyszymy?…

A no słyszymy mianowicie pewną panią, mówiącą do Asi:

– Proszę, niech Pani sobie usiądzie.

-Nie, dziękuję – odpowiada Asia. – Jadę tylko dwa przystanki.

– Tak, tak, wiem – dodaje tamta pani. – Ja znam panią i pani psa. Mieszkacie na Pawińskiego…

– Już nie – Asia nie mało się zdziwiła. – Ale faktycznie mieszkaliśmy, tyle że niemal dwa lata temu i tylko przez pięć miesięcy.

-Ale ja i tak pamiętam panią i tego pieska – kończy rozmowę przypadkowa znajoma.

Sam się zdziwiłem jaka jest potęga naszego psioprzewodnikowego fachu! Rozpoznanie nas po tak długim czasie jest dość niesamowite. Choć pewnie, gdyby tym tramwajem na tej trasie jechała inna kobieta z psem przewodnikiem, to pani powiedziałaby, że oni właśnie mieszkali na Pawińskiego. Kobieta z psem, to kobieta z psem – inne szczegóły są mniej ważne.

Tak czy siak poczułem się doceniony.

Merdam przyjaźnie,

Dowartościowany Bryś

Odpowiedz

Komentarz: