Major o psach podczas swojej pracy

Podszedłem właśnie do Joli, przytuliłem się do niej, bo zamierzam podyktować nowy wpis na bloga. Obiecałem tu, że będę publikował, i chciałem dotrzymać danego Wam słowa.

Leże więc przy Joli, zaglądam na klawiaturę nowiutkiego laptopa w celu upewniania się, że ona będzie pisała to, co powiem. No już, zaczynam dyktować.

Chciałem opowiedzieć o psach, które mijamy podczas mojej pracy, czy też na krótkim pieskowym spacerze. Jest czasem tak, że niektórzy ludzie prowadzą swoje zwierzęta i dodatkowo komunikują się z Jolą. Pozwalają jej decydować, gdzie pójdziemy i co będziemy robili. To bardzo ułatwia mi moje zadanie i pozwala się na nim skupić, a niestety nie mam podzielnej uwagi. Otrzymuję wtedy spore wsparcie od mojej pani. Natomiast bardzo często spotkania z pieskami mają inny przebieg: a mianowicie opiekunowie zatrzymują się z nimi w pobliżu. Zostaję obszczekany groźnie lub radośnie – to zależy. Na szczęście Jola też wtedy orientuje się w sytuacji, ponieważ wprawdzie nie człowiek, ale pies się do niej odezwał.

Wracamy do pisania po krótkiej przerwie, bo siedząc tak blisko Joli, chcę korzystać z możliwości wygłaskania mojego futra i podrapania mnie za uchem. Tym bardziej, że potrzebowałem trochę wsparcia, zanim przejdę do opisania najtrudniejszych sytuacji.

A więc do dzieła, zaczynam: człowiek idzie z pieskiem radośnie podskakującym na smyczy i wpatrzonym we mnie, albo jeszcze gorzej – zatrzymuje się z nim oczekując, żebym ominął pobratymca zapraszającego do zabawy. Pokazuję wtedy Joli, że widzę pieska. Napinam się nieco, trochę ją pociągam. Ona chętnie się zatrzymuje, bo łatwiej byłoby nam przeczekać. Jednak Ci ludzie wolą, żebym to ja przeszedł obok nich obojętnie. Wprawdzie mam cechy stoika, ale nie wymagajcie ode mnie, żebym zawsze zachowywał się jak stoik. Nie będę nawet wspominał o tym, jak mi trudno omijać pieski biegające luzem po chodnikach. Niestety jestem typowym labradorem i kocham wszystkie istoty żywe. Reaguję na te, które zwracają na mnie uwagę, a to czasem bywa niebezpieczne dla mnie i Joli.

Pewnie wielu z Was widziało nakręcony przez Agnieszkę filmik, który umieściła na fanpage’u naszej fundacji z moim udziałem i z udziałem Bryśka – kumpla z pracy. Mogliście poobserwować, jak pozwalamy sobie w fundacji na szaleństwa. Jednak najbardziej realizuję się towarzysko dzięki Justynie na moim ulubionym wybiegu obok Placu Bankowego.

Zabierzcie swoje pociechy na ten albo inny wybieg. Tam będę mógł ścigać się z nimi z prędkością światła, chyba że tego nie lubią.

Z serdecznymi pozdrowieniami.

Maior

maiorprofilowe

Odpowiedz

Komentarz: