Osoba z wyszkolonym przez naszą fundację psem przewodnikiem jechała dziś autobusem PKS. Kierowca najpierw normalnie sprzedał jej bilet, ale powiedział, że jedzie później, a pojechał wcześniej. Przez całą drogę dogadywał osobie niewidomej i psu, a na koniec stwierdził jaki to kłopot, bo on musi sierść czyścić, a pani psa nie wyczesała.
Pech chciał, że właścicielka psa przewodnika wracała tym samym autobusem z tym samym kierowcą. Docinki się powtórzyły. Gdy kolejny raz usłyszała, jakim kłopotem jest sierść psa przewodnika, powiedziała Panu kierowcy, że nie zdaje sobie sprawy, jakim kłopotem jest niewidzenie i jak pies pomaga ten kłopot zniwelować.
Pan kierowca zapytał jeszcze czy wyjdzie ktoś u celu podróży. W odpowiedzi padło pytanie: po co mu ta wiedza. On zaś na to, że jak ktoś wyjdzie to niech przyjdzie i sprząta autobus. Na to już osoba niewidoma odpowiedziała, że jest niezależna i radzi sobie sama. Pan kierowca zamilkł, ale milczenie zdecydowanie kryło w sobie nieżyczliwość.
Na koniec wypada wyciągnąć jeden wniosek: Pan był łysy i chyba dlatego miał wstręt do każdego włoska, choć przecież ludzie też je gubią, co prawda w mniejszym stopniu.
I komu tu powinno być łyso?!
Psy przewodniki mają wiele zalet. Mają też wady, np. brudzą. To jest fakt.
Tak, ja faktu, że psy brudzą nie neguję, ale w tym wypadku pies nie był ani zabłocony, ani nie był na siedzeniu, więc dalej uważam, że kierowca przesadzał, bo przecież nikt z niewidomych nie wozi psów przewodników dla swojego widzi mi się tylko dlatego, że te psy pomagają. Pozdrawiam.
Jednak w tym przypadku przysłowie, że na mądrej głowie włos się nie trzyma, nie sprawdziło się. Myśleże trzeba się przyzwyczaić do podobnych sytuacji, nabrać dystansu i dalej gnać przez świat z naszymi bestiami.
Nie, no ja też tak myślę, że takimi sytuacjami nie należy się przejmować. Oczywiście uważżam też, że trzeba się starać, żeby pies brudził jak najmniej, bo też w tym przypadku tak było.