Domokrążca

Witajcie nasi mili czytelnicy,

Mam pewne podejrzenia…

No dobrze, zacznijmy od początku. Pewnie co wytrwalsi z Was wiedzą, że pracuję już z Asią niemal dwa lata. W tym czasie Asia najpierw mieszkała w Radomiu, razem ze swoimi rodzicami, a później w Warszawie. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdybyśmy mieli w tej Warszawie jeden dom, a drugi w Radomiu. Jednak z moją Asią nigdy mi się nie nudzi, bo w ciągu tych prawie dwóch lat trzy razy zmieniliśmy warszawskie miejsce zamieszkania. Najpierw na hasło „dom” podprowadzałem Asię do drzwi pewnego wieżowca w pobliżu centrum handlowego Wola Park. Następny w kolejności był niski blok na Ochocie, gdzie nie wszyscy sąsiedzi nas lubili, ale skąd mieliśmy blisko na moje ukochane Pole Mokotowskie. Trzeci domek też miał swoje zalety. W okolicy było mnóstwo zieleni i mili znajomi Asi, w towarzystwie których czasem mogłem pobiegać. W trzecim domu mieszkaliśmy najdłużej. Już nawet po cichu myślałem, że tak zostanie, ale to nie z moją Asią! Gdy więc znowu zaczęliśmy chodzić niby to bez celu do pewnego bloku na Woli, a konkretnie na Młynowie, wiedziałem co się święci… Teraz już i tutaj podprowadzam Asię do drzwi, a ona mi mówi, że to nasz dom. Zresztą ja sam o tym wiem, ponieważ, choć w mieszkaniu panuje spory rozgardiasz (Asia nie ma jeszcze żadnych szaf), moje legowisko, a co najważniejsze, miski i wiadro z karmą jest na miejscu.

I tutaj wrócę do moich podejrzeń. Jeśli już do tylu drzwi podchodziliśmy z Asią na hasło „dom”, to może ona jest domokrążcą, a ja razem z nią oczywiście. Myślę, że to drugi stopień specjalizacji w psio-przewodnikowym fachu, który mogę sobie dopisać do mojego brylantowego curriculum vitae.

Merdam przyjaźnie,

Bryś-domokrążca

Odpowiedz

Komentarz: