Ach te kobiety! Walentynkowy zawrót głowy.Autor: Sebastian Grzywacz

Cześć!
We czwartek wybrałem się do Radia Kolor.
Pani Justyna przeczytała mojego Bloga, którego wysłała jej Dorotka, zobaczyła tam moje zdjęcie i zauroczyłem ją.
Nie dziwi mnie to, kobiety tak na mnie reagują.
Przyśpieszona akcja serca, płytki oddech, szkliste oczy.
Ach, ma się ten seksapil.
Sebastian też tak by chciał.
Nie no umówmy się, z czym do ludzi.
Włosy starannie przystrzyżone, uszka małe,, kufa taka spłaszczona jak po spotkaniu ze ścianą i to przy dużej prędkości.

A ja, staranny bałagan na głowie, uszy zwisające, łopoczące niemal jak żagle na wietrze, Piękna kufa „pysk”, wcięcie w tali, więc kruszę kobiece serca.
Prawdę mówiąc faceci też się za mną oglądają, pozostańmy jednak przy kobietach.
Dorotka też na mnie leci, tak jest z Sebastianem, ale ja wiem, że to tylko dlatego aby być bliżej mnie.
Taki sobie sposób znalazła, przez Sebka do mojego serca.
Szczwana bestia, kto by pomyślał, tyle poświęceń, wyrzeczeń spędzania czasu z nudnym, brzydkim Sebastianem.
Tylko po to, aby być blisko mnie, czasem smyrnąć ręką, poprzytulać mnie jak Sebastiana nie ma w pobliżu.
Kobiety już takie wyrachowane są z natury, nie łudźcie się.
One kochają nas psiaki, a Wy jesteście złem koniecznym.
Zakochują się w nas i biorą do siebie z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Czyli facetami, cesarzami kanapy, okupantami lodówki, drącymi się podczas meczu do telewizora troglodytami.
Wracając do tematu, byliśmy w radiu ja, Dorotka i Sebastian.
Audycja była poświęcona Dniu Zakochanych.
Będzie wyemitowana 14 lutego na antenie radia Kolor w godzinach 10.00-14.00.
Rozmawialiśmy z Justyną o miłości.
Miłości nie tylko tej między ludzkiej, ale też miłości do zwierząt.
Miłości bez barier, bez żadnych ograniczeń.
Taka czysta miłość bez zazdrości, oceniania, kompleksów.
Ja tak kocham Sebastiana, miłością bezwarunkową, nieskazitelną.
Codziennie Sebek daje mi odczuć, że czuje do mnie to samo.
Dorotkę też darzy podobnym uczuciem, zresztą to widać.
Dobrali się jak w korcu maku. Tak między nami, to bardzo się cieszę, że Sebastian ją spotkał i zakochał się w niej, jest od tej chwili jakiś taki inny, łagodniejszy, częściej się uśmiecha, choć jemu to prawie zawsze gęba się cieszy, podobnie jak i mnie. Ogólnie, odkąd ma Dorotkę jest szczęśliwy, a i ja na tym korzystam, bo powszechnie wiadomo iż humor Pana udziela się jego psu.
Po audycji poszliśmy do Galerii „Lirka” do Sebastiana siostry na nalewkę z czarnych porzeczek.
Ja nie tykam alkoholu, wiadomo prowadzę, więc dla mnie była woda w garnku.
Po wejściu w bramę zaatakowało nas stado Yorków.
W życiu bym nie przypuszczał, że pięć takich włochatych karzełków żądnych naszej krwi jest w stanie narobić tyle hałasu.
Małe takie podskakuje, pokazuje zęby, kręci się w kółko, trzęsie się nie wiadomo czy ze złości, czy może ze strachu, porażka.
Przepraszam pięć porażek właściciela, spętanego smyczami.
Jak blada twarz, którą dopadli czerwonoskórzy i przywiązali do pala.
Choć to może zły przykład, pan był cały czerwony, albo taką miał karnację, albo lubił się rozgrzewać od środka.
Raczej to drugie, gdyż jak wybełkotał „Chodźcie tu łobuzy” to mieliśmy duże problemy z rozpoznaniem języka w jakim to wymówił.
Zostawiliśmy spętanego człowieka niewiadomego pochodzenia, wraz z jego pięcioma bandytami.
I poszliśmy do Moniki, która widząc tą sytuacje wyszła do nas.
Pan długo jeszcze tam stał próbując uporządkować chaos, jeden pies, jedna smycz.
W końcu dał sobie spokój i poczłapał do domu częściowo spętany.
Posiedzieliśmy tam trochę, pogadaliśmy, Monika zrobiła nam kilka zdjęć, po czym zabrałem Dorotkę i Brzydala na spacer po Nowym Świecie i Krakowskim Przedmieściu.
Wpadliśmy do „Ceprowni” na grzańca, placki ziemniaczane i chleb ze smalcem.
Pierwszy raz tam byłem i zaskoczyło mnie jedno.
Obsługa bardzo fachowo podawała jedzenie moim towarzyszom, a mianowicie informowali, na której godzinie leżą podawane przez nich rzeczy.
To jest bardzo ważne.
Po co potem mają szukać po stole rękoma.
Oczywiście ja mogę im pomóc poszukać.
Taki smalczyk dla przykładu znalazłbym w mgnieniu oka..
Jednak po pierwsze leżę grzecznie pod stołem, a po drugie egoista wiecznie głodny ze mnie, jak już wcześniej pisałem.
Przypomniała mi się taka śmieszna historia, kiedy zaprowadziłem moje gołąbki razu pewnego na pizzę.
Siedzą przy stole, obsługa przerażona, dwoje niewidomych i pies.
Pani podała rzeczy, oddaliła się i tyle ją widziano.
Sebastian szuka soli po stole, nagle zdziwiony rzecze.
– Czy my zamawialiśmy coś ciepłego do picia.
Dorotka odpowiada
– nie, a co się dzieje
Sebastian
– jakiś ciepły kieliszek tu stoi
Zaczyna gmerać w nim palcem
Dorotka na to
– uważaj, może to świeczka.
Sebastian na to sycząc
– faktycznie, to jest świeczka.
Dobrze, że rękaw mu się nie zapalił.
O czym ten człowiek myśli.
Strach pomyśleć, co mogłoby się stać gdyby sam chodził po mieście.
Ta jego ciekawość.
Pewnie byłoby tak jak w tym dowcipie.
Idzie pijak po torach.
– Jakie te schody długie.
– Poręcz tak nisko.
– Oooooo
– winda jedzie.
Pozdrawiam serdecznie, wesoło macham łapką.
Roll.

1 komentarz do “Ach te kobiety! Walentynkowy zawrót głowy.Autor: Sebastian Grzywacz”

  1. Joanna Witkowska pisze:

    Uśmiałam się setnie. Fajnyn tekścik, fajny i porządnie napisany.

Odpowiedz

Komentarz: